6 marca, 2023
Stany Zjednoczone – Arizona. Część 1 – historia i fakty
Nie ma pełnej zgodności co do pochodzenia nazwy „Arizona”. „Ali shonak” lub „Ari-son” w języku Indian Pima oznacza „Małe źródło”, podobnie jak wyraz „Aleh-zone” w języku Indian Tohono O´odham. Hiszpanie indiańskie „Ali Shonak” zapisali „Arizonac” i – podobno – tak już zostało, z tą różnicą, że z czasem zaczęto pomijać literę „c” na końcu. Niektórzy językoznawcy sądzą, że nazwa stanu może pochodzić od hiszpańskiej frazy „árida zona” – jałowy rejon – albo od baskijskiego wyrażenia „aritz ona”, co oznacza „dobry dąb”. To drugie pochodzenie nazwy Arizona nie wydaje się prawdopodobne, choć wśród konkwistadorów i franciszkanów nie brakowało Basków. Przyjmuje się więc – w zasadzie powszechnie – że Arizona to przekręcony przez Hiszpanów wyraz pochodzący z języka Indian Pima albo Indian Tohono O´odham. Chociaż Hiszpanie używali tej nazwy na długo zanim pojawili się tu Amerykanie, w Ameryce po raz pierwszy oficjalnie nazwy „Arizona” użyto dopiero w deklaracji secesyjnej Konfederacji Stanów Zjednoczonych w marcu 1861 roku wyliczając tereny wchodzące w skład nowopowstałego państwa.
Obszary dzisiejszej Arizony i całego południowego zachodu były zamieszkałe na długo przed pojawieniem się tu białego człowieka. Fale wtórnej migracji, z południowej Ameryki i z dzisiejszego Meksyku z powrotem na północ, miały miejsce już ponad 25 tysięcy lat p.n.e. Żyło tu wiele plemion, zarówno osiadłych, jak Anasazi i Ute, jak i koczowniczych, o których nauka nie wie dziś prawie nic. Wiadomo natomiast, że plemiona Navajo i Apache zaczęły napływać w te okolice w XIII wieku, a najstarsze budowle w skalnych szczelinach – cliff dwellings – pochodzą z XI wieku.
Według starej hiszpańskiej legendy, siedmiu biskupów którzy zdołali uciec z Hiszpanii w czasie inwazji Maurów, założyło siedem chrześcijańskich miast gdzieś na odległym lądzie. W roku 1527 jeden z tubylców zeznał, że na północ od Meksyku znajduje się siedem niezmiernie bogatych miast zwanych „Cibola”, co sprawiło, że stara opowieść o złotych miastach założonych przez siedmiu biskupów nagle odżyła. Nic więc dziwnego, że w roku 1539 wicekról Meksyku, Antonio de Mendoza, zlecił franciszkańskiemu misjonarzowi Marcosowi de Niza sprawdzenie szeroko rozpowszechnionych pogłosek o tajemniczych miastach. Z miejscowości Yacapa, Marcos de Niza wysłał najpierw marokańskiego sługę Estebana wraz z kilkoma ludźmi aby odszukał miasta. Miał się on komunikować z de Niza za pośrednictwem posłańca, który miał mieć przy sobie krzyż na wypadek dobrej wiadomości. Wielkość krzyża miała sygnalizować jak ważna jest to wiadomość. Esteban wysłał przez posłańca bardzo duży krzyż po czym sam zniknął bez śladu. Po jakimś czasie wrócił tylko jeden z członków ekspedycji, przynosząc wiadomość o odnalezieniu jednego z miast „Ciboli”. Pozostali członkowie wyprawy zostali zabici przez Indian Zuni.
Według innej wersji, Esteban i Alvar Núñez Cabeza de Vaca byli jedynymi uratowanymi członkami całkiem innej wyprawy – nieudanej florydzkiej ekspedycji Pánfilo de Narváeza, której rozbitkowie w kilkuletniej wędrówce trafili do dzisiejszego Texasu, Colorado i Arizony. Fantastyczne opowieści Estebana tak rozpaliły wyobraźnię Hiszpanów, że niebawem zorganizowali co najmniej dwie wyprawy na północ: wspomnianą ekspedycję Marcosa de Niza (Niza to po hiszpańsku Nicea, miasto w dzisiejszej Francji, w chwili urodzenia Marcosa de Niza znajdowało się ono w rękach włoskiego rodu Savoy) i w rok później wielką wyprawę pod dowództwem Francisco Vasqueza de Coronado – obie w poszukiwaniu wielkich bogactw Ciboli. Sam Marcos de Niza przywiózł jeszcze bardziej fantastyczne wieści o miastach Ciboli. Twierdził, że są wprost wspaniałe, większe nawet niż Mexico City i dokładnie opisał jedno z nich. Było ono według niego najmniejsze, ale posiadało piękne, duże domy z wielkimi tarasami i zbudowane było z kamienia. Mówił też, że widział duże ilości szlachetnych szmaragdów, a ilości złota i srebra przewyższały wszystko to, co znaleziono dotąd w Peru. Nikt nie wie w jaki sposób te bajki zrodziły się w głowie Marcosa. Co naprawdę mógł widzieć, to wioskę indiańską zbudowaną z kamienia i mułu, a to co według niego było złotem i srebrem, mogło być błyszczącym w słońcu piaskowcem. Nikt nie kwestionował jednak rewelacji Marcosa i wszyscy wierzyli, że odnalazł on i rzeczywiście widział legendarne „siedem złotych miast”.
Po wyprawie Francisco Vásqueza de Coronado, który zeksplorował Arizonę, Colorado, duże połacie Utah i Kansas, nikt więcej nie pojawił się na tych terenach przez następne 40 lat (García López de Cárdenas, uczestnik wyprawy Coronado, był pierwszym białym człowiekiem, który ujrzał Grand Canyon). Spektakularne fiasko wyprawy Coronado sprawiło, że o miastach Ciboli zapomniano na dobre, a każdy kto snuł jeszcze jakieś marzenia o legendarnych bogactwach gdzieś w krainie Indian na północy, był wyśmiewany. Pierwsze, wielkie pokłady srebra w Nowej Hiszpanii – jak nazywano hiszpańskie tereny Północnej Ameryki – odkryto niespodziewanie najpierw w 1546 roku w prowincji Zacatecas, gdzie później powstało miasto Durango, a później w roku 1567 w Chihuahua – najbardziej wysuniętej na północ części dzisiejszego Meksyku, nieopodal meksykańskiego miasta Santa Barbara, tuż przy granicy ze stanem Durango. Odżyły wtedy również porzucone już nadzieje na znalezienie szlachetnych kruszców daleko na północy, pomimo fiaska wyprawy Vasqueza de Coronado. Emocje wzrosły do tego stopnia, że w roku 1581 zorganizowano nową wyprawę pod dowództwem Augustine Rodrigeza i kapitana Francisco „Chamuscado” Sancheza, która wyruszyła z Mexico City tropami ekspedycji Vasqueza de Coronado wzdłuż rzeki Rio Grande (Rio Bravo), do jego dawnego, zimowego obozowiska.
Ekspedycja wytyczyła szlak, nazwany później „El Camino Real” (Droga Królewska), którym wyroby z bawełny, wykonane przez Indian Pueblo, były transportowane do Meksyku a towary z południa do Santa Fe i innych osad i misji na terenie dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Członkowie ekspedycji byli również pierwszymi, którzy przebyli tzw. „Jornada del Muerto” (Trasę śmierci), wiodącą przez 90-milowy, pustynny obszar, gdzie prawie 300 lat później eksplodowała pierwsza bomba atomowa. Po bezowocnych poszukiwaniach szlachetnych kruszców ekspedycja zawróciła do Meksyku, zostawiając w wiosce indiańskiej trzech misionarzy.
Rok później Antonio de Espejo i Bernardino Beltran wyruszyli z następną ekspedycją w poszukiwaniu złota. W swoim późniejszym raporcie Antonio de Espejo twierdził, że znalazł „obiecująco wyglądające skały”. Jego raport stał się jednak znany z całkiem innego powodu. To wlaśnie on po raz pierwszy użył nazwy „Nuevo Mexico” (Nowy Meksyk) dla określenia tych terenów, mimo istniejących już nazw „La Tierra Nueva” (Nowa Ziemia) i „Cibola”. Gdy gubernator Meksyku zaczął używać tej nazwy w 1562 roku, została ona zaakceptowana i weszła do powszechnego użytku i przetrwała do dziś. Co ciekawe, nazwa Nowy Meksyk sugerowała wielu zapaleńcom, że kraina ta jest równie bogata w srebro i złoto jak położony na południu Meksyk, którego nazwa wywodziła się od nazwy głównego plemienia Azteków – Mexica. Przez następne lata obszar Nowego Meksyku (dzisiejsze stany New Mexico i Arizona) został prawie całkiem zapomniany przez Hiszpanów i tylko sporadycznie zapuszczały się tutaj małe grupy w poszukiwaniu szlachetnych kruszców.
W roku 1588 Hiszpanię dotknęła najgorsza klęska jaka mogła spotkać mocarstwo, którego potęga opierała się głównie na flocie. Wielka Hiszpańska Armada została rozgromiona przez flotę angielską podczas nieudanej inwazji Filipa II na wyspy. Głównym powodem klęski nie był wojenny kunszt Elżbiety I i jej generałów, ale błędne decyzje Hiszpanów i nagły sztorm. Po kilku wcześniejszych próbach lądaowania Anglików na półwyspie Iberyjskim i Hiszpanów na wyspie, 66 angielskich statków zostało nagle zaskoczonych przez całą hiszpańską Armadę podczas załadunku w porcie w Plymouth, nad kanałem La Manche. Hiszpański admirał, książę Mediny-Sidonii, Alonso Pérez de Guzmán zdecydował o pościgu za rozproszoną angielską flotą, co wciągnęło Hiszpanów w głąb Kanału. Zamiast zawrócić, admirał postanowił zaczekać na posiłki i rozkazał zarzucić kotwice koło Calais, dając Anglikom czas na zebranie sił i zamknięcie drogi powrotnej. Anglicy zadali hiszpańskiej flocie dotkliwe straty w bitwie morskiej pod Gravelines niedaleko Calais, ale nie zdołali zatopić ani jednego hiszpańskiego statku. Płynąc dookoła Szkocji i Irlandii Hiszpanie stracili 54 okręty w nagłych sztormach i niesprzyjających wiatrach. Wielka Armada nie została faktycznie rozgromiona, jak przedstawiają to płótna angielskich malarzy z epoki, lecz przetrzebiona przez Posejdona i przez następne 15 lat widmo hiszpańskiej inwazji wciąż wisiało nad Anglią. Uwiązana w permanentnym konflikcie i próbująca ustabilizować sytuację w zbuntowanej Holandii Hiszpania, na wiele lat straciła możliwość obrony i kontroli swoich własnych zamorskich posesji.
Gdyby Wielka Armada lądowała wtedy w Tilbury, gdzie spodziewano się inwazji, zamniast cumować koło Calais, wątłe oddziały angielskie zostałyby pokonane w ciągu kilku dni. Na nic nie zdałyby się inspekcje armii na białym koniu ani płomienne przemówienia do żołnierzy „królowej-dziewicy”. Historia świata potoczylaby się pewnie całkiem inaczej.
Filip II zmarł w 1598 roku (pożyczywszy wcześniej ogromną sumę od królowej Bony Sforza i zleciwszy podobno jej rychłe otrucie, żeby nigdy nie oddać pożyczonych pieniędzy) i Nowa Hiszpania nie mogła już liczyć na pomoc z kraju. Postanowiono więc działać samodzielnie i wkrótce utworzono oddział pod dowództwem Juana de Oñate, syna bogatego górnika z Zacatecas, który zorganizował szereg udanych wypraw, w czasie których dwa razy dotarł do Zatoki Kalifornijskiej, zwanej wtedy Morzem Corteza. Wielu uczestników jego wypraw miało hiszpańsko-indiańskie korzenie, a w żyłach żony Juana de Oñate płynęła krew zarówno hiszpańskiego konkwistadora Corteza, jak i cesarza Azteków – Montezumy (imię przywódcy Azteków brzmiało Motecuzoma, a najwyższe stanowisko w państwie nosiło nazwę „Uey Tlatoani” – „Wielebny Mówca”. „Uey Tlatoani” to funkcja parlamentarna, podobna do funkcji marszałka Sejmu albo konsula senatu w republikańskim Rzymie).
Jednym z najbardziej znanych misjonarzy, który przebywał na terenie obecnego stanu Arizona, był Jezuita, ojciec Eusebio Francisco Kino. Będąc jeszcze bardzo młodym człowiekiem otrzymał stanowisko profesora na uniwersytecie w Ingolstadt w Niemczech. Zanim jednak objął tę posadę rozchorował się tak poważnie, że omal nie stracił życia. Modląc się do Świętego Franciszka Xavier, obiecał, że gdy jego życie zostanie ocalone, wstąpi do zakonu Jezuitów aby służyć Bogu. Tak też się stało, zdołał wyzdrowieć, a na dowód wdzięczności przybrał imię swojego patrona Franciszka i wstąpił do zakonu. Po ukończeniu seminarium duchownego poprosił o wysłanie go do misji na Bliski Wschód, jednak w 1681 roku został wysłany do Nowej Hiszpani, jak nazywano wtedy tereny obecnego Meksyku, do miasta Mexico City. Następnie wysłano go do prowincji Sonora w północno-zachodniej części Meksyku, gdzie w 1687 roku Francisco Kino założył misję. Na tereny obecnej Arizony dotarł w roku 1691 i założył tam aż trzy nowe misje: San Cayetano Tumacacori, bardziej na północ San Xavier del Bac, oraz Los Santos Angeles de Guevavi. Misja San Xavier del Bac jest jedyną która pełni swoje funkcje do dziś i jest wielką chlubą Tucson. Oprócz działalności misyjnej ojciec Kino uczył Indian różnych metod uprawy ziemi oraz sprowadził do Arizony konie, owce i muły. Jego działalność dała podstawy dla rozwoju nowej ekonomii, opartej na rolnictwie w Santa Cruz i w dolinie rzeki San Pedro.
Ojciec Kino był również odkrywcą i kartografem. Odbył wiele podróży na północ, aż do rzeki Gila i dwie podróże do rzeki Colorado. Spenetrował obszar Zatoki Kalifornijskiej i udowodnił, że ląd widoczny z zatoki jest w rzeczywistości półwyspem, a nie wyspą jak sądzono do tej pory. Uwiecznił to na wydanej w roku 1710 mapie, która przez następne 100 lat była wzorem dla innych kartografów. Ojciec Kino przebył prawie 70,000 mil w czasie swojego życia. Był niezmordowanym wędrowcem, który jeszcze w wieku 55 lat potrafił pokonywać 40 mil dziennie, nieprzerwanie przez 26 dni. Zmarł w 1711 roku w miejscowości Magdalena w Sonorze.
Po uzyskaniu niepodległości od Hiszpanii, nowa Republika Meksykańska przejęła wszystkie prowincje należące wcześniej do Nowej Hiszpanii i wcieliła tereny dzisiejszej Arizony do terytorium Nueva California. Podczas wojny Amerykańsko-Meksykańskiej w 1847 roku Amerykanie zajęli prawie połowę Meksyku i okupowali nawet Mexico City, co stało się ważnym elementem negocjacji pokojowych. Kończący wojnę, podpisany 2 lutego 1848 roku w Guadalupe Hidalgo traktat pokojowy zatwierdził status quo przekazując formalnie Amerykanom tereny zaanektowane jeszcze podczas trwania wojny, i które pozwoliły później na utworzenie stanów California, Nevada i Utah, oraz nowego Terytorium Nowy Meksyk, obejmującego dzisiejsze stany New Mexico i Arizona.
Ponad połowa dzisiejszego Colorado i południowy pas Wyoming to pozostałe tereny, których wcześniejszą aneksję uznawał traktat Guadelupe Hidalgo. Rząd Meksyku uznał również aneksję Texasu w grudniu 1845 roku (Texas wystąpił formalnie z Meksyku i ogłosił niepodległość 2 marca 1836 roku), a zakup w 1854 roku spornych terenów wzdłuż całej granicy z Meksykiem obejmujących Tucson, Yumę aż po Las Cruces w New Mexico (Gadsen Purchase), pozbawił Meksyk połowy terytorium, powiększając terytorium Stanów Zjednoczonych o jedną trzecią. Łatwość z jaką rząd meksykański zgodził się na utratę tak ogromnej części terytorium kraju w 1848 roku mógłby dziwić, gdyby nie wspomniany wcześniej fakt okupowania przez Amerykanów połowy państwa, w tym stolicy, co wyraźnie wpłynęło na treść traktatu pokojowego. Nazwany „Treaty of Peace, Friendship, Limits and Settlement between the United States of America and the Mexican Republic” (Traktat Pokoju, Przyjaźni, Granic i Zasiedlenia pomiędzy Stanami Zjednoczonymi Ameryki a Republiką Meksykańską) został podpisany w małej osadzie kilka mil od Mexico City, kiedy stacjonowały tam amerykańskie wojska okupacyjne. Wymuszone wojną i kapitulacją przejęcie przez USA północnych terenów Meksyku starano się częściowo zatuszować umową o sprzedaży ziemi, w której Meksyk sprzedał Stanom Zjednoczonym prawie połowę swojego terytorium za sumę 15 milionów dolarów płatnych w ratach po 3 miliony rocznie (plus spłatę 3.25 milionów dolarów meksykańskich obligacji rządowych na przejmowanych przez USA terenach).
Wielkie terytorium New Mexico istniało aż do secesji z Unii jego południowej części (połowy) w marcu 1861 roku i przyłączenia się jej do Konfederacji w przededniu wybuchu Wojny Secesyjnej. Część ta, uchwałą konwencji secesyjnej z 16 marca 1861 roku i ratyfikowanej w Tucson 28 marca tego samego roku, uznała się za część Konfederacji ze stolicą w Mesilla i przyjęła nazwę Confederate Territory of Arizona. Confederate Arizona została oficjalnie uznana za terytorium CSA specjalną proklamacją prezydenta Konfederacji Jeffersona Daviesa 14 lutego 1862 roku. Proklamacja Daviesa była pierwszym oficjalnym dokumentem, w którym użyto nazwy „Arizona”. Konfederacka Arizona istniała formalnie aż do kapitulacji Południa 9 kwietnia 1865 roku, ale władze stanowe pod naporem oddziałów unijnych zostały ewakuowane do El Paso, a później do San Antonio w Texasie, w lipcu 1862 roku. Konfederackie terytorium było kontrolowane przez wojska unijne na długo przed zakończeniem wojny w ’65-tym.
Konfederacja Stanów Zjednoczonych nigdy nie została formalnie uznana jako niezależne państwo, nie tylko przez Unię, ale przez większość krajów świata. Na długo przed zakończeniem Wojny Secesyjnej i w miesiąc po proklamacji Jeffersona Daviesa, w marcu 1862 roku, Izba Reprezentantów Kongresu USA (Unii) przyjęła uchwałę, zgodnie z którą terytorium Nowego Meksyku w granicach sprzed nieuznawanej secesji z Unii i przystąpienia jego połowy do Konfederacji, zostało podzielone na dwie części wzdłuż linii północ-południe. Część zachodnią nazwano Arizona Territory, a wschodnią – New Mexico Territory. 24 lutego 1863 roku prezydent Abraham Lincoln podpisał ustawę, na mocy której powstało tzw. „Terytorium Arizony”, z granicą ze stanem Nowy Meksyk wzdłuż 107 południka, obowiązującą do dziś. Południowe połowy obu terytoriów znajdowały się jeszcze wtedy w granicach Konfederacji, dlatego stolicę Terytorium Arizony umieszczono daleko na północ od granicy z Konfederacją, niedaleko kopalni w dolinie Chino i nazwano Prescott, od nazwiska historyka, który opisywał wydarzenia mające miejsce na tych terenach. Uchwała Izby Reprezentantów weszła w życie w całej pełni dopiero po Wojnie Secesyjnej. 14 lutego 1912 roku, w 50-tą rocznicę proklamacji prezydenta Jeffersona Daviesa uznającej Arizonę za terytorium Konfederacji i jako pamiątkę tego wydarzenia, uznano za oficjalną datę przyznania Terytorium Arizony statusu stanu. Dzień ten jest oficjalnym świętem stanowym.
W 1910 roku Kongres Stanów Zjednoczonych uchwalił ustawę pozwalającą delegatom z Terytorium Arizony sformułować własną konstytucję. Nowa konstytucja tworzyła dwuizbowe ciało ustawodawcze wybierane co dwa lata, stanowisko gubernatora, którego kadencja trwała również dwa lata i powszechne wybory sędziów, którzy mogli być odwoływani. 9 lutego 1911 roku konstytucja została zatwierdzona zdecydowaną większością głosów mieszkańców Arizony. W sierpniu tego samego roku Kongres USA uchwalił rezolucję nadającą Arizonie i Nowemu Meksykowi status stanów. Rezolucji sprzeciwił się prezydent William Howard Taft, który był przeciwny możliwości odwoływania sędziów w Arizonie. Prezydent Taft postawił warunek: Arizona uzyska status stanu, jeżeli z konstytucji zostanie wycofany zapis o odwoływaniu sędziów. 12 grudnia 1911 roku wyborcy zgodzili się na ten warunek i 14 lutego 1912 roku Arizona stała się 48-mym i ostatnim kontynentalnym stanem Unii. Przyznanie Arizonie statusu stanu zakończyło proces formowania się administracji państwowej na terenie Stanów Zjednoczonych. I tu jeszcze jedna ciekawostka: krótko po ceremoni uzyskania statusu stanu, która została utrwalona na taśmie filmowej, władze Arizony, za poparciem wyborców, przywróciły w swojej konstytucji zapis o możliwości odwoływania sędziów, demonstrując w ten sposób swoją niezależność od centralnej władzy w Washingtonie.
Podczas I Wojny Światowej w armii amerykańskiej służyło ponad 12,000 osób pochodzących z Arizony – procentowo więcej niż z jakikolwiek innego stanu. Dwóch mieszkańców stanu otrzymało prestiżowy „Congressional Medal of Honor”: pośmiertnie John Henry Pruit, który osobiście wziął do niewoli 40-stu żołnierzy niemieckich oraz pilot, porucznik Frank Luke, który tylko w dziesięciu misjach bojowych zestrzelił 14 balonow obserwacyjnych i 4 samoloty niemieckie (ataki na balony były bardzo niebezpieczne, gdyż były one szczególnie strzeżone przez samoloty myśliwskie i artylerię przeciwlotniczą).
W czasie II Wojny Światowej dużą rolę odegrali szyfranci Navajo. Nazywano ich „Wind-Talkers” albo „Code Talkers”. Uczestniczyli w walkach z Japończykami na Pacyfiku. Japońskim fachowcom w dziedzinie szyfrów nigdy udało się złamać amerykańskiego szyfru Navajo. Nikomu nie pszyszło do glowy, że szyfr jest językiem Indian Navajo. Gdyby zastosowano reguły lingwistyczne, kod zostałby złamany bardzo szybko. Podczas wojny w Arizonie istniały obozy jenieckie dla wziętych do niewoli niemieckich i włoskich żołnieży. W obrębie dzisiejszego Phoenix istniał też niesławny obóz internowania Amerykanów pochodzenia japońskiego, których masowo wysiedlono z San Francisco i z innych miast i bezprawnie przetrzymywano w obozach do końca wojny.
II Wojna Światowa przyczyniła się do rozwoju ekonomicznego stanu, w którym zaczęły zakładać swoje siedziby firmy produkujące dla potrzeb wojska. Populacja w większych miastach zaczęła w szybkim tempie wzrastać. Wraz z zastosowaniem wynalezionego przez A.J. Eddy urządzenia do ochładzania powietrza, firmy, które w czasie gorącego lata notowały straty, zaczęły osiągać zyski z powodu polepszenia się warunków pracy pracowników. W latach 1960-tych Arizona stała się nowym domem tysięcy emerytów uciekających do ciepłych krajów przed ostrymi zimami Północy i Wschodniego Wybrzeża. Dzisiejsza Arizona to stan bardzo nowoczesny, wciąż jednak ceni się tu stare południowe tradycje, które są widoczne w całym stanie.