21 października, 2022
Jak się dobrze spakować? 8 rozsądnych wskazówek
Pamiętam, że kiedyś pakowanie było dla mnie koszmarem. Nigdy nie mogłam się zdecydować co zabrać, zawsze wydawało mi się konieczne zabranie “jeszcze tych butów do tamtej sukienki”. Przez cały wyjazd walczyłam z wielką, ciężką walizką, a na końcu okazywało się, że większości ubrań i tak nie włożyłam.
Stałam kiedyś w kolejce do kontroli lotniskowej w Londynie, z przeładowaną torbą pełną wysypujących się przedmiotów, tocząc walkę z zamkiem po długich poszukiwaniach karty pokładowej. Przede mną stała dziewczyna ubrana w białe dżinsy i ciemnozielony, prosty sweter, wyglądający na bardzo drogi, która w dwie sekundy wyciągnęła swój bilet z niedużej torebki, pokazała obsłudze, po czym wsunęła go do eleganckiego podróżniczego etui i wrzuciła z powrotem do torby.
Na szczęście, po uporządkowaniu szafy pakowanie stało się dużo łatwiejsze. Wyjeżdżam gdzieś przynajmniej kilka razy w miesiącu i za każdym razem jestem sobie wdzięczna, że przekonałam się do minimalistycznego podejścia – w podróży procentuje ono bardziej niż gdziekolwiek indziej. Wśród doświadczonych podróżników nie od dziś znana jest zresztą zasada “half the clothes, twice the money”. Pakuję się na autopilocie i nie zajmuje mi to więcej niż 20 minut. Dzielę się więc dzisiaj kilkoma swoimi sposobami i jak zwykle czekam na Wasze.
Jak najmniejszy bagaż
Wybór walizki, torby czy plecaka to pierwszy i najważniejszy krok. Zasada jest jedna – im mniejszy bagaż, tym lepiej. Zastanawiamy się, jaka walizka będzie nam potrzebna, po czym bierzemy o rozmiar mniejszą. Mając ograniczoną przestrzeń do zagospodarowania, trzy razy zastanowimy się nad każdym dodatkowym sweterkiem. A mięśnie i kręgosłup jeszcze zdążą nam za ten wybór podziękować w trakcie podróży. Ja w 90% przypadków podróżuję z najmniejszą walizką, taką która kwalifikuje się jako bagaż podręczny. Warto zadbać o to, żeby sama nasza walizka czy plecak nie ważyły zbyt dużo – lekkie, porządne modele dobrych firm można często znaleźć taniej w TK Maxx.
Mniejszy bagaż to nie wymówka do wpychania ile się da
To, że wybraliśmy małą walizkę czy plecak, nie znaczy że mamy je zapakowywać do maksimum. Wypchany bagaż szybciej się niszczy, zawartość koszmarnie się gniecie, a każda konieczność otworzenia walizki, na przykład na lotnisku, generuje mnóstwo stresu.
Kilkudniowa podróż to nie wyprawa na koniec świata
Nie zabieram w podróż niczego, czego na co dzień nie używam. Żadnych zapasów leków, parasoli i innych przedmiotów “na wszelki wypadek”. Jeżeli będę czegoś naprawdę potrzebować, bez problemu kupię to sobie na miejscu. Robię tak od zawsze i na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, w których faktycznie musiałam coś kupować. Wiadomo, że sprawa wygląda inaczej, jeżeli wybieramy się na wielotygodniowy trekking po dżungli, ale to już zupełnie inny rodzaj podróżowania.
Lista stałych elementów
Z drugiej strony, warto przygotować listę rzeczy, które jeżdżą z nami wszędzie: ładowarki, słuchawki, płyny do soczewek, regularnie przyjmowane leki, japonki, dokumenty itp. Ja mam taką listę w głowie, bo dużo jeżdżę, ale skuteczniejsze jest spisanie jej na kartce czy w jakimś pliku. Jest też do tego mnóstwo aplikacji, jak Packing List, Travel List czy Packing Pro.
Spójna garderoba
Zabieram dokładnie te same ubrania, w których chodzę na co dzień. Podróże to dla mnie okazja do doświadczania, smakowania, niespiesznych spacerów. I znów – o ile tylko nie jedziemy na wielotygodniową wyprawę do lasu deszczowego, nie ma co traktować podróży jako jakichś nadzwyczajnych okoliczności.
Ubrania, które ze sobą zabieram, tworzą sensowną całość i da się je zestawiać na wiele sposobów. Zwykle mam ze sobą tylko po jednym elemencie danego typu – jedne długie spodnie, jedne sandały itp. Wyjątkiem są koszule i t-shirty, które brudzą się najszybciej. Ale ich też staram się nie brać zbyt dużo, wolę je w razie potrzeby przeprać czy oddać do hotelowej pralni, niż dźwigać tygodniowy zapas. Zawsze biorę wygodne buty i awaryjne japonki – najczęściej chodzę w nich po hotelu, ale dadzą też radę, gdyby inne buty mnie poobcierały. Na kilkudniowy, letni wyjazd zwykle zabieram ze sobą:
- 2 koszule
- 1-2 t-shirty
- dżinsowe szorty
- spódnicę i sukienkę albo dwie sukienki
- czarne rurki
- szary sweterek
- lekką kurtkę – zamszową albo przeciwdeszczową, zależnie od okazji
- płaskie sandały
- mokasyny
- japonki
- kapelusz, który wkładam na siebie, nie do walizki
Do tego zegarek i dwa szaliki i powstaje mnóstwo kombinacji, od zupełnie codziennych po całkiem wyjściowe.
Kosmetyki – im mniej, tym lepiej
Często to one są odpowiedzialne za rozmiary i wagę naszego bagażu. Na szczęście jest to też obszar, gdzie zupełnie bezboleśnie możemy najwięcej zaoszczędzić. Opcji jest mnóstwo. Jeżeli wyjazd jest krótki, warto jest zabrać miniaturowe wersje kosmetyków albo przelać kosmetyki do mini-buteleczek. Ja zazwyczaj zabieram pełnowymiarowe butelki, które zdążyłam już w dużym stopniu zużyć. Ograniczam też liczbę zabieranych produktów. Jeżeli chodzi o makijaż, zabieram właściwie to samo, czego normalnie używam, czyli:
- puder
- mały zestaw 3 cieni – beżowy, brązowy, ciemnobrązowy
- kredka
- róż
- tusz do rzęs
- żel do brwi
- balsam do ust
Podsumowując
Warto kombinować i szukać mniejszych/lżejszych odpowiedników rzeczy, które chcemy zabrać.
- Kindle jest mniejszy niż jakakolwiek książka i nie musimy się martwić, że za szybko się skończy.
- Bawełniana, zakupowa torba prawie nie zajmuje miejsca w bagażu, a z powodzeniem może służyć jako torebka
- Cienki kaszmirowy sweterek grzeje mocniej niż gruby sweter z akrylu czy bluza, a zajmuje dziesięć razy mniej miejsca.
- Zwinięte ubrania zajmują mniej miejsca niż poskładane.
- Wiele kosmetyków może pełnić kilka funkcji.